Jubileusz pięćdziesięciolecia pracy twórczej artysty tej miary, jak Henryk Konwiński, jest doskonałą okazją, aby składając Mu wyrazy uznania i podziękowania za wieloletnią pracę ze sztuką i dla sztuki, zwrócić uwagę na współpracę, współdziałanie różnych rodzajów sztuki, wydawałoby się odległych, a jednak współistniejących, współdziałających, bliskich.
Pięćdziesięciolecie pracy twórczej Henryka Konwińskiego to również powód do refleksji dla mnie, artysty plastyka, powód tym bardziej istotny, ponieważ w bieżącym roku obchodzę swój własny jubileusz, jubileusz trzydziestolecia pracy artystycznej, którego kulminacją będzie wystawa jubileuszowa, zaplanowana na sierpień w Salonie Biura Wystaw Artystycznych w moim rodzinnym Ostrowcu Świętokrzyskim.
Obecna wystawa "Don Kichot i muzy" w foyer Opery Śląskiej w Bytomiu, zorganizowana z okazji premiery "Wesołej wdówki" w marcu 2005 jest, po "Impresjach baletowych" i "Balecie Opery Śląskiej w choreografiach Henryka Konwińskiego", trzecią w tym miejscu, a w całej mojej twórczości siódmą indywidualną, poświęconą baletowi.
Bywalcy Opery Śląskiej z łatwością rozpoznają, że inspiracją wystawy jest przedstawienie baletowe "Don Kichota" z bieżącego repertuaru. Twórcą inscenizacji i choreografii tego baletu był Henryk Konwiński.
Na wystawie pokazuję kilkanaście prac, obrazów olejnych i pasteli, ściśle związanych z tym spektaklem, nie mających jednak charakteru fotograficznego reportażu, lecz raczej będących moją refleksją, wrażeniem, efektem mojego odczytania tego dzieła. Skupiam się tu na postaci tancerki, lekkiej, zwiewnej, ulotnej, w arabesce, w skoku, w płynnym ruchu, w charakterystycznym tańcu hiszpańskim, czy stojącej na pointach.
Ale oprócz baletu interesują mnie również inne tematy. Kompozycje, najczęściej figuratywne, przesycone dynamiką, ruchem i światłem o wymowie symbolicznej i treści poetycko- filozoficznej, czasem związane tematycznie z osobami bądź wydarzeniami ważnymi dla naszych czasów, historii i kultury: postacią Witolda Gombrowicza, Powstaniem Warszawskim i inn.
Moja przygoda z tańcem zaczęła się wiele lat temu. Fascynację nim niewątpliwie obudził we mnie oglądany po raz pierwszy w życiu balet,a przede wszystkim niezapomniana, pełna ekspresji postać Rotbarta, tańczona przez Gerarda Wilka, a także kilka lat później młodziutka Ewa Głowacka w pełnej dramatyzmu partii Giselle.
Coraz częściej temat baletowy pojawiał się w moich kompozycjach plastycznych, ale na stałe zadomowił się dopiero od kilku lat. Na to złożyło się wiele różnorodnych czynników. Rozmowy o tańcu z nauczycielami szkoły baletowej w Warszawie, poznanie osobiście Danuty Kwapiszewskiej - tancerki, malarki i rzeźbiarki, a przede wszystkim, odbywające się podczas Festiwalu "Lądeckie Lato Baletowe", "Spotkania z gośćmi Sławomira Pietrasa" w kawiarni "Maleńka": Ewą Głowacką, Lilianą Kowalską, Olgą Sawicką, Pawłem Chynowskim, Markiem Różyckim, Emilem Wesołowskim oraz tancerzami Teatru Wielkiego w Warszawie i Poznaniu.
Twórczość Henryka Konwińskiego, początkowo jako tancerza, później jako choreografa, a także twórcy i reżysera widowisk baletowych i operowych charakteryzuje się współistnieniem, współoddziaływaniem, wykorzystaniem dla całości tworzonego dzieła różnych dziedzin sztuki: muzyki, ruchu, koloru, wrażenia i emocji. Widoczne to było w wielu realizacjach Henryka Konwińskiego, choć na mnie największe wrażenie zrobił "Taniec godzin" z opery Amilcare Ponchelliego "Gioconda". Realizacja ta stała się dla mnie, artysty plastyka, osoby wrażliwej na piękno dźwięku, piękno kształtu, piękno ruchu, piękno barwy, inspiracją do przedstawienia tego piękna w plastyce.
Osobiste spotkania z Henrykiem Konwińskim, przyjazna plastykom atmosfera Teatru Bytomskiego i sympatia, zarówno pracowników jak i kierownictwa, spowodowały, że odbyły się tu aż trzy moje wystawy, przy czym dwie ostatnie ściśle związane z baletem Opery Śląskiej.
Pełne sugestywnego ruchu choreografie Henryka Konwińskiego oraz wspaniałe kolorystycznie scenografie m.inn. Jana Bernasia z "Tańca godzin", Ryszarda Kaji z "Dziadka do orzechów" i Ireneusza Domagały z "Don Kichota" stały się inspiracją do namalowania obrazów, które pokazałam na wystawach w tutejszej operze. Choreografie Henryka Konwińskiego niewątpliwie musiały powstawać w ścisłej współpracy z twórcami dekoracji, kostiumów i świateł poszczególnych spektakli, tworząc spójne, działające na moją artystyczną wrażliwość, inspirujące dzieła.
Nie bez znaczenia okazuje się też być uroda tego teatru. Piękne stylowe wnętrze jest jakby stworzone do prezentowania w nim obrazów o tematyce baletowej, a wspaniała bytomska publiczność przyjmuje artystów ciepło i serdecznie.

Wanda Badowska-Twarowska